Chociaż jestem tylko piłkarzem, swoje w głowie mam
Euzebiusz Smolarek. Napastnik reprezentacji Polski o tym, co łączy go z Leo Beenhakkerem, problemach po mistrzostwach Europy i transferze do Boltonu
RZ: O co chodziło w pana kilkumiesięcznym milczeniu, pogniewał się pan na dziennikarzy, na kibiców?
Euzebiusz Smolarek: Pogniewałem się, ale na panujące w Polsce obyczaje. Ludzie myślą, że jak ktoś jest piłkarzem, to już nie jest człowiekiem. Z trudem przychodzi mi zrozumienie, że ten, kto mnie klepie po plecach, na drugi dzień wyśmiewa. Nie mam problemu z mediami, problem mają ci ludzie, którzy powinni pisać o sporcie, a piszą o prywatnych sprawach, i ci, którzy to potem czytają i wierzą, że to prawda. W Polsce przez ostatnie lata wiele się zmieniło, niestety na niekorzyść.
Chciałby pan, żeby po Euro nikt pana nie krytykował?
To nie o to chodzi, sam bym się krytykował. Sport to sport, jestem piłkarzem i jak słabo zagram, to trzeba o tym pisać i mówić, ale nie doszukiwać się przyczyn poza futbolem. Mistrzostwami jestem bardzo rozczarowany, nie wiem, dlaczego nie pokazaliśmy, co naprawdę potrafimy. Nie tylko ja, ale cała drużyna. Powtórzyła się historia sprzed dwóch lat, kiedy też oczekiwania były ogromne.
Ale to nie Polacy, tylko Hiszpanie pisali, że nie potrafi się pan zaaklimatyzować w Racingu Santander...
Ja jestem Ebi, ja się nie zmieniam. Zawsze taki byłem, wiem, co potrafię i z czym sobie nie radzę. Nie jestem Diego Maradoną, sam meczu nie wygram. W Racingu nie miałem żadnego problemu z kolegami z drużyny, gdyby tak było, to nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta