Psalmy miłości na zły czas
U2 nagrało pierwszy wielki album czasu kryzysu. Bono nie ukrywa zagrożeń, ale i przynosi nadzieję
Zgodna z logiką show-biznesu płyta powinna być przebojowa, lekka i etniczna, co stało się podstawą powodzenia muzycznego bestsellera 2008 r., czyli albumu „Viva la vida!” Coldplay. Bono na pewno śledził sukcesy Chrisa Martina. Przez cały rok przesuwał datę premiery. Można było pomyśleć, że unika konfrontacji z jego zespołem. Szukał natchnienia w Maroku, Nowym Jorku, Dublinie. Gnał po świecie zgodnie z tytułem „Nie ma linii na horyzoncie”.
Zwlekał, ale wiedział, co robi, przez trzy dekady obecności na rockowym szczycie nie stracił intuicji. Coldplay zaproponował bowiem album, który był manifestem pokolenia mającego dość historii, światowych konfliktów, starającego się odnaleźć szczęście w życiu prywatnym. Oddającego się konsumpcji
bez poczucia winy. W czerwcu 2008 r., kiedy żyliśmy w gospodarczym eldorado, można było to zrozumieć. Ale ostatnie kilka miesięcy pokazało, że sen o
dolce vita skończył się fatalnie. Historia znowu zerwała się z łańcucha, a ci, którzy nie chcieli zajmować się polityką, spostrzegli, że ona zajęła się nimi. Nie wiem, jak Bono to zrobił, ale nagrywał pierwszą wielką płytę światowego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta