Tułaczka pięcioletniej Zuzi
Dziś trudno już oddzielić to, co zapamiętałam jako pięcioletnie dziecko, od późniejszych opowieści i lektur.
Obraz popowstaniowej tułaczki mojej rodziny układa się z drobnych spostrzeżeń małej dziewczynki i z późniejszych rekonstrukcji wydarzeń.
Z Woli na Moczydło
Po koszmarnej i tragicznej nocy w kościele św. Wojciecha na Woli z 5 na 6 sierpnia, kiedy Niemcy dobijali chorych i wywlekali mężczyzn na rozstrzelanie, prześladowcy popędzili nas przez ulice pełne trupów, płonących domów i zgliszcz na Moczydło. Był to pierwszy obóz przejściowy, taki punkt zborny. Część naszej rodziny, która się tam znalazła, liczyła siedem osób: ojciec Michał, mama Pelagia, dwie ciotki, jej siostry – Tatiana i Irena, babcia Jadwiga i dwoje dzieci – Zuzanna (czyli ja, pięć lat) oraz mój braciszek Władysław (cztery miesiące).
Wyprowadziła nas z Moczydła p. Julia Onuszko, pełniąca w obozie obowiązki sanitariuszki, która przed wojną była długoletnim pracownikiem szpitala, pracując w charakterze siostry instrumentariuszki. Ponieważ była spokrewniona z moją rodziną, udzieliła nam schronienia w swoim mieszkaniu na Jelonkach. Lecz dość wątpliwą wolnością nie cieszyliśmy się długo. Życzliwi sąsiedzi donieśli władzom okupacyjnym o naszym ukryciu. Zakazana była wszelka pomoc udzielana wygnańcom z Warszawy. Z piwniczki, gdzie się skryliśmy, wywlekli nas Ukraińcy współpracujący z Niemcami.
Pruszków
Następnym etapem tułaczki był obóz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta