Co kraj to... śniadanie
Na południu Europy na starcie dnia możemy liczyć tylko na słodkie kalorie. Ale w Szkocji na gorącą kiszkę
Jak pod względem snu ludzkość dzieli się na sowy i skowronki, tak śniadanie dzieli nas na tych, co rano niczego nie przełkną, oraz tych, którzy nie wyjdą z domu na czczo.
Jako członek grupy pierwszej zastygam w niepewności na widok talerza z haggis (kiszką wypełnioną owczymi podrobami), kiełbasą, jajkami na boczku, owsianką, serem i marmoladą, jakie oferuje każdy bed & breakfast w Szkocji i Irlandii. Miotam się między fizjologiczną niechęcią do kiszki o 8 rano, rozsądkiem, który nakazuje coś jednak zjeść, oraz ciekawością, jak też smakuje słynny anglosaski porridge w swoim habitacie.
Wiem, że około 12 zrobię się głodna i wściekła, że na kiszkę się nie skusiłam.
Jednak system hiszpański, w którym śniadanie praktycznie nie występuje, też mnie nie zadowala. Tam z domu wychodzi się o głodzie i dopiero na mieście wpada na kawę lub churros (smażone racuszki-ciasteczka) zanurzone w gorącej czekoladzie. Nic dziwnego, że wczesnym świtem Hiszpanie nie mają apetytu, skoro ostatni kęs kolacji przełknęli około 1 w nocy poprzedniego, a raczej tego samego dnia.
Dla Niemca – przyzwyczajonego do swoich brotchen (bułek z orzechami i rodzynkami), precli, jajek, kiełbasek oraz muesli – pobyt w Hiszpanii może się okazać ciężką próbą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta