Ostatni świadek masakry
Prof. Maciej Bernhardt brał udział w wielu potyczkach Powstania Warszawskiego: w ataku na Dworzec Gdański czy szturmie na szkołę przy ul. Kolektorskiej. Jednak najtragiczniejsze wydarzenie miało miejsce na samym początku walk. Oto historia masakry na Boernerowie
piotr szymaniak
Mieszkałem wówczas z rodzicami na Miodowej pod numerem 9.
W miejscu, gdzie dziś przebiega wylot trasy W-Z – mówi prof. Maciej Berndhardt, podchorąży AK. – Cztery dni przed faktycznym wybuchem Powstania przyszedł po mnie łącznik. Czym prędzej przebrałem się w niemieckie wojskowe spodnie, przefarbowane na jakiś pstry kolor, i wojskowe buty. Wsiadłem w tramwaj i pojechałem na Żoliborz.
Zbiórka była w jednym z domów przy Podleśnej. Powstańców umieszczono w piwnicy, gdzie mieli rozdzielać amunicję i nalewać benzynę do butelek. Rano alarm został odwołany.
– Do domu wróciłem z moją narzeczoną Hanką Rychłowską, która była w tej samej sekcji co ja. Nie było sensu się rozdzielać, skoro w każdej chwili spodziewaliśmy się alarmu – wspomina Bernhardt. 1 sierpnia, podczas obiadu, na Miodową wpadł sekcyjny, Jurek Miller. – Pożegnałem się z rodzicami i historia się powtórzyła: w tramwaj i na Marymont. Tym razem jechaliśmy już razem.
Nie wiedział jeszcze, że widzi matkę ostatni raz. W trakcie jednego z nalotów zginęła pod gruzami razem z jego siostrą, jej półtorarocznym synkiem oraz matką jego narzeczonej. Ojciec, który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta