Nikt nie powiedział, czy żyją
Żal i złość rodzin ofiar. - My jesteśmy mięso armatnie. Tragedia w Halembie nikogo niczego nie nauczyła – mówi ojciec jednego z górników poparzonych w Rudzie Śląskiej
Pani Ola, przyklejona z kilkuletnią córeczką do bramy Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, odchodzi od zmysłów. – Ja nic nie wiem, nic nie wiem – powtarza w kółko. Od trzech godzin czeka na wieści o losie męża, ale do zgromadzonych przed szpitalem nikt nie wychodzi. Tu zostali przetransportowani najciężej ranni.
W końcu o godz. 15 pod bramą szpitala pojawia się dr Marek Grabowski. Informacje są lakoniczne: – Hospitalizujemy 18 górników, mają od 40 do 90 proc. poparzeń ciała. Nic więcej powiedzieć teraz nie można.
– Chryste, to nieludzkie – łka pani Ola.
Wiesław Wcisło tego, czy syn żyje, a jeśli tak, to gdzie go odwieziono, nie może się dowiedzieć przez dwie godziny. Dzwoni po dyspozytorach kopalni, ale 23-letniego Rafała Wcisły nie ma na żadnej liście. Objeżdża wszystkie szpitale, w których leżą górnicy – Bytom, Chorzów, Tychy, Sosnowiec. Najciężej ranni trafiają do Siemianowic. W końcu okazuje się, że Rafała transportuje tu śmigłowiec.
Rafał przepracował w kopalni tylko rok. Ma się żenić, mieszka z narzeczoną.
Trzaski i dym
Przed godz. 11 informację o tragedii w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta