Życie ze śmiercią po sąsiedzku
Co gorsze: pracować 25 lat pod ziemią czy tyle samo mieszkać na cmentarzu? – zastanawia się pan Hełma
– Bać to się trzeba żywych, a nie umarłych – wzrusza ramionami Zdzisław Hełma, kwitując sąsiedztwo, w którym przyszło mu żyć. Bo Hełma nie wierzy w duchy.
– Ty to w nic nie wierzysz – wytyka żona Julia. I mówi, że sama aż podskakuje ze strachu za każdym razem, gdy coś stuknie. – Ja się nigdy do tego miejsca nie przyzwyczaiłam. I nigdy nie czułam się jak u siebie w domu. Żyjemy tu jak w jakimś horrorze.
– Ano żyjemy – mówi Zdzisław. I przyznaje, że chociaż on „niebojący się”, to nie jest to normalne życie: – Pan wie, co się tu dzieje, jak się zbliża Święto Zmarłych? Światła nie musimy w domu zapalać, taka łuna bije.
Hełmowie o życiu towarzyskim musieli szybko zapomnieć: muzyki nie wypadało głośniej puścić
W oknach u Hełmów mnóstwo doniczkowych roślin – tak jakby chcieli sobie oszczędzić widoku. Bo za oknami, choć są i piękne drzewa, to i mogiła przy mogile. Ulica Ku Słońcu 125a to adres bramy głównej Cmentarza Centralnego w Szczecinie. Największej nekropolii w Polsce, trzeciej pod względem wielkości – po hamburskim Ohlsdorfer Friedhof i wiedeńskim Zentralfriedhof – w Europie. Na 170 ha założonego w 1899 r. cmentarza spoczywa ponad 300 tysięcy zmarłych.
Ale Ku Słońcu 125a to także adres prywatnego mieszkania Zdzisława i Julii Hełmów. Od 1984 r., czyli od 25 lat.
Między trumną a kwaterą
W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta