Dzieci małej rewolucji
„Cóż to za życie, gdzie wolność martwa na świat przychodzi?” – te słowa nieznanego autora 20 lat temu porwały mieszkańców enerdowskiego miasteczka do protestów przeciwko władzy komunistycznej
Uczestników małej rewolucji z 25-tysięcznego Arnstadt, leżącego 250 km na południowy zachód od Berlina, odwiedziłem pierwszy raz w dziesiątą rocznicę ich buntu. Teraz, po kolejnych dziesięciu latach, przyjechałem do Arnstadt, by zobaczyć, co zmieniło się w ich życiu. Ówczesny burmistrz, który do rewolucji przyłączył się, gdy było pewne, że skończy się zwycięstwem, nadal jest burmistrzem i nadal chodzi w eleganckich garniturach. Pani doktor, mimo że ma 75 lat, wciąż prowadzi praktykę lekarską i z zapałem przegląda kolejne akta Stasi. Były lider opozycyjnego Nowego Forum i jego żona nie doczekali się stałego, dobrego zajęcia w zjednoczonych Niemczech. A ten, który porwał ich wszystkich do protestu, jest bezrobotny i pełen niechęci do kapitalizmu.
Poszukiwany: autor ulotek
Pod koniec września 1989 roku służbę bezpieczeństwa w miasteczku rozwścieczyły ulotki, które w nocy pojawiały się na murach. Wzywały „wszystkich obywateli Arnstadt” do udziału w pokojowej demonstracji przeciw „despotycznej polityce komunistycznej partii SED”. Nie były to kopie, każdą napisano oddzielnie. Oprócz apelu o udział w wiecu na Targu Drzewnym (Holzmarkt) w ostatnią sobotę miesiąca na ulotkach był też wiersz.
„Cóż to za życie?/ gdzie prawda staje się kłamstwem / gdzie fałsz berło dzierży/ Cóż to za życie?/ gdzie wolność martwa na świat przychodzi?/ gdzie wszystko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta