Trudny wybór Platformy
W trakcie kampanii wymagane są nieco inne cechy niż w dyplomacji. Bronisław Komorowski znacznie łatwiej może uchodzić za „swojego chłopa” niż Sikorski ożeniony z członkinią amerykańskiego establishmentu, posiadacz prywatnej rezydencji i wielbiciel luksusu – pisze publicysta
Po rezygnacji Donalda Tuska z kandydowania na prezydenta w Platformie rozpoczęła się rywalizacja o przejęcie nominacji. Biorą w niej udział dwaj niemal już oficjalni kandydaci na kandydata: Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Zrazu cicha i dyskretna, rywalizacja ta w ostatnich kilkunastu dniach staje się coraz bardziej hałaśliwa i coraz mniej subtelna. Pozornie wszystko odbywa się w atmosferze wzajemnego szacunku i elegancji ze strony konkurentów, jednak kolejne wypowiedzi zwolenników jednego lub drugiego kandydata wskazują, że kopanie się po kostkach zaczęło się na całego. I będzie coraz ostrzej, skoro PO rozważa formę prawyborów. A nie ma innego sposobu na dotarcie do większości terenowych działaczy (niezależnie od tego, od jakiego szczebla możliwy będzie udział w głosowaniu) niż wypowiedzi w mediach. Za moment może się więc rozpocząć prawdziwa walka buldogów pod dywanem.
Przewaga na szczeblu lokalnym
Generalnie jednak prawybory byłyby dobrą wiadomością dla Bronisława Komorowskiego. Sympatie wewnątrz PO wydają się bowiem dość jednoznaczne: to on jest faworytem członków i posłów Platformy. On też byłby bezpieczniejszym kandydatem dla Donalda Tuska i jego ugrupowania. Bo przecież nie chodzi tu o to, kto byłby lepszym prezydentem, ale o to, kto ma większe szanse wygrać z Lechem Kaczyńskim i kto będzie miał mniejszą możliwość tworzenia własnego politycznego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta