Wielka rodzina nie lubi obcych
Nawet chińscy dysydenci nie okazują sympatii dla rosnących na Tajwanie ambicji niepodległościowych. Mało który też opowiedziałby się bez oporów za prawem do samookreślenia dla Tybetu czy Mongolii.
Wielka rodzina nie lubi obcych
Krzysztof Darewicz z Pekinu
Straszenie "chińskim zagrożeniem", podobnie jak niedyś "żołtą zarazą", znów jest w modzie. Na coraz silniejsze Chiny, które ostatnio pokazały pazury w Cieśninie Tajwańskiej, z coraz większym niepokojem spoglądają ich regionalni sąsiedzi. Sami Chińczycy, choć ogarnięci nową falą nacjonalizmu, przekonują, że świat nie musi się ich obawiać. Ale jak długo?
Któż mógłby bardziej nienawidzić partii komunistycznej niż Li Yumen, awangardowy malarz dedykujący swe ociekające czerwienią obrazy ofiarom masakry na Tian'anmen. Wystarczy spojrzeć na jego długie do pasa włosy albo posłuchać opowiadań o kilku odsiadkach w więzieniu za "kontrrewolucyjne wichrzycielstwo", żeby przekonać się o rodzaju uczuć, jakimi Li darzy władze. A władze Li. Jednak zacierał on ręce z zadowolenia, gdy w trakcie niedawnej kampanii wyborczej na Tajwanie chińska armia prowadziła w pobliżu wyspy zastraszające manewry. "Gdybyśmy tylko mieli zamiar napaść na Tajwan, od razu zgłosiłbym się dobrowolnie do wojska" -- zapewnia Li. I przypomina, że kiedy w 1979 roku Chiny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta