Ludzie na poboczu prywatyzacji
Często mamy do czynienia z bezrefleksyjną sprzedażą firm nieznanym inwestorom, ale zbycie pracownikom czy kadrze zarządzającej budzi podejrzenia - wicepremier Waldemar Pawlak
Rz: Jeszcze do niedawna pański resort forsował prawo pierwokupu prywatyzowanych firm przez spółki pracownicze, ale ostatecznie w rządowym programie prywatyzacji pracowniczo-menedżerskiej takiej możliwości zabrakło. Dlaczego?
Ta sytuacja pokazuje, jak trudno wprowadzić pewne rozwiązania. Przeciw prawu pierwokupu występowało bardzo ortodoksyjnie Ministerstwo Skarbu. To ciekawe, że często mamy do czynienia z bezrefleksyjnym zbyciem firm nieznanym inwestorom, a sprzedaż pracownikom czy kadrze zarządzającej jest obciążona podejrzeniem, że mogliby zbytnio dorobić się na takiej prywatyzacji. W efekcie ludzie, którzy przez lata utrzymywali firmy i tworzyli ich wartość, często zostają z boku.
Przecież minister skarbu musi traktować wszystkich inwestorów jednakowo. A poza tym żaden inwestor nie czekałby aż 90 dni – a tyle zakładał pierwotny projekt – aż pracownicy zdecydują, czy chcą sami kupować spółkę.
O szczegółach można było jeszcze dyskutować. Kłopot w tym, że po drugiej stronie zabrakło otwartości na projekty wspierające prywatyzację pracowniczą. Chcieliśmy więc przynajmniej stworzyć warunki do łatwiejszego finansowania takich projektów. Środki na ten cel miał uruchomić Bank Gospodarstwa Krajowego, ale do tej pory nie wdrożył rozwiązań, które by to umożliwiały. Po kilku miesiącach, jakie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta