Media publiczne nie dla radykałów
W większości europejskich mediów publicznych nie byłoby miejsca dla Wildsteina. Ani dla mnie. Chyba że narzucilibyśmy sobie spore ograniczenia – mówi współtwórca obywatelskiego projektu ustawy medialnej w rozmowie z Kamilą Baranowską
Rz: Dlaczego pan wyręcza polityków i pisze za nich ustawę medialną?
Bo w ciągu ostatnich kilkunastu lat w tej sprawie wszyscy zawiedli. Politycy patrzą na media publiczne z punktu widzenia doraźnych interesów politycznych. Poza tym, w Polsce powstał fałszywy model demokracji. Obywatele raz na kilka lat wybierają parlament, prezydenta, samorządy i wracają do domów. A demokracja polega na tym, że istnieje aktywne społeczeństwo, które na różne sposoby tworzy sobie warunki funkcjonowania.
I pisze ustawy?
Bierze udział w tworzeniu prawa. Wielkie procesy polityczne, jak choćby globalizacja, w dużej mierze są inspirowane przez ruchy społeczne.
Czym projekt ustawy medialnej autorstwa środowisk twórczych ma się różnić od koncepcji polityków?
Proponujemy stworzenie mediów publicznych, które nie będą mediami państwowymi. Będą też działały w dużo prostszym systemie. Dziś czapa instytucjonalna nad Telewizją Polską i Polskim Radiem – wszystkie te rady, zarządy itp. – liczy 700 opłacanych osób. My proponujemy, by było ich ok. 50 zasiadających w Komitecie Mediów Publicznych. Media te będą finansowane przez obywateli w formie parapodatku, ale dla zdecydowanej większości będzie to podatek niższy niż abonament. Single zaoszczędzą połowę. Rodzina z dwoma pracującymi osobami zaoszczędzi kilka złotych miesięcznie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta