Żałoba i kicz pojednania
Gdyby nie katastrofa w pobliżu Smoleńska, czytałbym zapewne dzisiaj komentarze pokazujące, że Lech Kaczyński poleciał uczcić poległych w Katyniu niepotrzebnie. Czyż wcześniejsze uroczystości nie wystarczyły – słyszałbym pytania. A poza tym – dowodziliby znawcy – dość tej przeklętej polskiej martyrologii. Zostawmy umarłym grzebanie umarłych, żywi niech patrzą w przyszłość.
Gdyby nie wypadek samolotu, Lech Kaczyński wystartowałby w kampanii. Zapewne uzyskałby poparcie, które pozwoliłoby mu wejść do drugiej tury, bez żadnych wszelako szans na zwycięstwo. Trudno mi uwierzyć, że mogłoby być inaczej. Kolejni eksperci twierdziliby, że ma zbyt duży elektorat negatywny, wciąż popełnia gafy, nie potrafi przebić się przez mur obojętności. Sam bym tak uważał.
Więc skąd te tłumy? Skąd ten płacz powszechny? Skąd rozpacz na tylu twarzach? Jak to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta