Ból nietolerancji
Julianne Moore o roli w „Samotnym mężczyźnie” i filmowych epizodach
W ostatnich latach powstaje coraz więcej filmów, których głównymi bohaterami są geje. Czy zmiana obyczajowa dotarła wreszcie do Hollywood?
Julianne Moore: Zdecydowanie tak. Szkoda tylko, że ciągle z trudem dostrzegają ją politycy. Scenę rozmowy telefonicznej, w której George dowiaduje się, że nie będzie mógł być na pogrzebie swojego partnera, nagrywaliśmy w przeddzień wyboru Baracka Obamy na prezydenta. Ale także w czasie, gdy w Kalifornii przyjęto Propozycję 8, czyli poprawkę do stanowej konstytucji, która małżeństwem określała tylko związek między mężczyzną i kobietą. Dlatego „Samotny mężczyzna” wydaje mi się ważny. Pokazuje dwóch ludzi, którzy bardzo wiele dla siebie znaczyli, spędzili razem kawał życia. Myślę, że Tom Ford zekranizował powieść Christophera Isherwooda z dużym wyczuciem.
Film jest rzeczywiście świetnie zrealizowany. Aż trudno uwierzyć, że zrobił go debiutant – kreator mody, który nie skończył studiów filmowych.
„Samotny mężczyzna” to pierwszy film Toma Forda, ale czy naprawdę reżyserski debiut? Przygotowywał mnóstwo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta