Poznań bliżej raju
Mariusz Jop strzałem do własnej bramki w ostatniej minucie meczu z Cracovią być może odebrał Wiśle tytuł. Koniec rozgrywek w sobotę
Piotr Brożek usiadł na boisku i schował twarz w dłoniach, Henryk Kasperczak stał nieruchomo. Nikt nie wierzył w to, co się stało.
Dziesięć minut wcześniej Wisła prowadziła w derbach z Cracovią 1:0 po golu Rafała Boguskiego, a ścigający się z nią Lech tylko remisował z Ruchem Chorzów. W tym momencie do obrony tytułu Wiśle brakowało punktu, a w ostatniej kolejce gra u siebie z Odrą Wodzisław.
Mecz z Cracovią był próbą nerwów. Wisła, która na pierwszym miejscu w tabeli była od trzeciej kolejki, lubi uciekać i udowadniać, że nie boi się presji. Najpierw prawidłowo strzelonego gola Arkadiusza Głowackiego nie uznał sędzia, jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska kontuzjowany Paweł Brożek, ale kiedy wreszcie Boguskiemu udało się wepchnąć piłkę do bramki – wydawało się, że chociaż w siermiężnym stylu, Wisła znowu będzie w Polsce najlepsza.
Z marzeń wyleczył ją Mariusz Jop. Wrócił do Wisły we wrześniu ubiegłego roku, żeby pomóc awansować drużynie do Ligi Mistrzów. Zawiódł już w meczu z Levadią. Po kilkunastu spotkaniach wiadomo było, że nie przedłuży z klubem kontraktu, wczoraj w doliczonym czasie gry strzałem głową pokonał Marcina Juszczyka i pożegnał się z klubem w najgorszym stylu. Trener Orest Lenczyk powiedział, że Cracovia stworzyła w całym meczu jedną sytuację – tę, po której rywale pokonali się sami.
Dla Wisły to był sezon, w którym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta