Muzyka może zmienić Afrykę
Nowojorczyk Nas, jeden z najlepszych raperów świata, zagra na rozpoczynającym się w czwartek festiwalu Open’er. „Rz” mówi o rasizmie, mundialu i losach hip-hopu
Rz: Wystąpi pan z Damianem Marleyem na wielkim lotnisku w Gdyni, gdzie co roku przyjeżdża kilkadziesiąt tysięcy fanów. To dobre warunki do przeżywania muzyki?
Nas: Najlepsze. Rozgwieżdżone niebo nad głową, buzujący od energii tłum i otwarta przestrzeń dają wspaniałe możliwości. Przede wszystkim poczucie absolutnej swobody, które pomaga się porozumieć z publicznością. Lubię koncertować wszędzie, ale wiem, że w Gdyni będę się czuł wolny. Liczę na wielkie emocje. Stać na scenie, rozmawiać z tysiącami ludzi – to uczucie rozsadza głowę. Nie ma nic piękniejszego.
Korzenie hip-hopu tkwią jednak w małych klubach. Jak wyglądały koncerty, gdy był pan rozochoconym dzieciakiem marzącym o karierze?
Rozochoconym, wygłodniałym, napalonym i zakochanym w muzyce. Na wejście do klubów w ogóle nie było mnie stać, ale radio transmitowało występy na żywo. Przyklejałem ucho do głośnika i wyobrażałem sobie, co się dzieje na scenie. Później, kiedy już mogłem sobie pozwolić na bilet, dopasowywałem twarze do zapamiętanych głosów i instrumentów. Słuchałem uważnie, obserwowałem muzyków – sprawdzałem, co nowego wnoszą do utworów na żywo. Jako raper też zaczynałem w małych lokalach, ale rozwinąłem skrzydła i już nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta