Krwiopijcy nie dają żyć
Atakują nie tylko nad wodą, ale i w samym centrum miasta. Z powodu komarów i meszek warszawiacy unikają spacerów i letnich ogródków. Ratusz opryskuje. – Ale tylko raz, a to nic nie da – mówią specjaliści
Mimo że miasto zleciło odkomarzanie w 11 dzielnicach, owady raczej się tą akcją nie przejęły. Komarów jest cały czas tyle samo, dołączyły do nich natomiast mniejsze siostry – meszki. Watahy spragnionych krwi owadów czyhają na warszawiaków wszędzie.
– Byliśmy w piątek z rodziną na filmie „pod chmurką“ – mówi Grzegorz Gardecki z Targówka. – Komary gryzły tak, że przez pierwsze pół godziny słychać było tylko „klaskanie“, potem widać było, jak ludzie się ciągle drapią, a w połowie filmu wszyscy się rozeszli. Oczywiście z filmu nie pamiętamy nic.
– Wytrzymałam tylko 15 minut – mówi pani Wiktoria, która kilka dni temu wybrała się do knajpki w parku na Powiślu.
– Owady kąsały niemiłosiernie, wchodziły nawet do uszu i oczu. Po powrocie do domu naliczyłam pięć ogromnych bąbli – dodaje.
Walka połowicznie udana
Tydzień temu zaczęła się akcja odkomarzania. Miasto zleciło jednorazowe opryskanie środkami owadobójczymi ok. 1800 ha w 11 dzielnicach. Zapłaci za to ok. 180 tys. zł. – Opryskiwanie trwa cały czas – mówi Małgorzata Przewoźnik z firmy Dertex DDD, która walczy z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta