Rok niebezpiecznego życia
Jarosław Kaczyński musi dokonać niełatwej sztuki: utemperować nieco swoją partię, ale tak, by nie zatraciła tożsamości – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Czy lider PiS wychodzi z prezydenckiej batalii przegrany czy wygrany? Na to pytanie powtarzane od wieczoru wyborczego odpowiedzieć niełatwo. I wygrał, i przegrał jednocześnie.
Jarosław Kaczyński przegrał szansę na prezydenturę. To bolesne rozczarowanie dla jego obozu. Związani z nim politycy mieli nadzieję, że z Pałacu Prezydenckiego uczynią przyczółek przed przyszłorocznymi wyborami do wyborów parlamentarnych. Jednocześnie wygrał, bo dzięki kampanii odbudował partię i wyrwał ją z kryzysu. W ciągu trzech miesięcy poparcie dla niego wzrosło z ok. 20 proc., do 47 proc. Okazało się, że zmęczenie arogancją Platformy – choć powoli – następuje. Paweł Wroński w „Gazecie Wyborczej” wypomina, że w tym roku Jarosław Kaczyński dostał o 338 tysięcy głosów mniej niż jego brat Lech w wyborach z 2005 roku. Ale nie dodaje, że obecny wynik – niewiele gorszy przecież od tego sprzed pięciu lat – Jarosław Kaczyński uzyskał po pięciu latach kampanii dyskredytowania projektu IV RP i braci Kaczyńskich w szczególności. Po raz kolejny dowiódł, że potrafi być mistrzem politycznego surwiwalu.
Czy jego elementem było złagodzenie wizerunku? Oczywiście tak. Kaczyński musiał to zrobić, aby wyjść z niszy polityka „niewybieralnego”. Ale ten jego zamiar strategiczny jest obliczony na dłuższą metę. Kaczyński chce wyrwać PiS z politycznej izolacji. Po wyborach prezydenckich, a przed wyborami parlamentarnymi, które...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta