Po cichu wszedł na szczyt
Trener Holendrów przekonał rozkapryszone gwiazdy, że warto poświęcić się dla wspólnej sprawy
Rinus Michels, Leo Beenhakker, Dick Advocaat, Guus Hiddink, Frank Rijkaard, Louis van Gaal i Marco van Basten – przez ostatnie 20 lat reprezentację Holandii prowadzili albo trenerzy o wielkich nazwiskach, albo byli piłkarze, którym się wydawało, że do osiągnięcia sukcesu wystarczy im autorytet. Kiedy w 2008 roku ogłoszono, że kadrę przejmie Bert van Marwijk, niektórzy pukali się w głowę – przecież ten człowiek nigdy nie wywalczył nawet mistrzostwa Holandii.
Pomysł na drużynę miał prosty – chciał oduczyć piłkarzy niepotrzebnych zagrań. Do pomocy wziął sobie Franka de Boera i Phillipa Cocu, niemal natychmiast po jego nominacji z dalszej gry w kadrze zrezygnował Clarence Seedorf. Van Marwijk udawał zdziwionego, jednak prasa zastanawiała się, czy rezygnacji piłkarza nie wymusił trener. Do drużyny wrócił za to Mark van Bommel, który u Marco van Bastena nie chciał grać, ale własnemu teściowi nie potrafił odmówić.
O Van Marwijku mówiono trochę jak o belfrze, który próbuje przekonać rozkapryszone holenderskie gwiazdy, że warto poświęcić się dla wspólnego dobra....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta