Nie zadusić wzrostu
Polska gospodarka nie powinna brnąć w dalsze zadłużenie. Ale też nie ma żadnego dobrego powodu, by w najbliższych latach dążyć do obniżenia długu poniżej 50 proc. PKB – pisze ekonomista i polityk
Polska nie jest zieloną wyspą. My po prostu – w znacznej mierze dlatego, że rząd nie zdołał zrealizować swoich zamierzeń – nie doświadczyliśmy recesji. Na szczęście nie jesteśmy też – jak obiecywał Donald Tusk – „drugą Irlandią”. Mamy szansę wyjść ponownie na ścieżkę szybkiego wzrostu, ale wymaga to działań naruszających interesy grup faktycznie uprzywilejowanych. To działania inne, niż zalecają liberalni krytycy rządowej polityki.
Ani dobrze, ani dramatycznie
W roku 2009 rząd próbował dostosować wydatki publiczne do spadających dochodów. Miał miejsce spektakl pod tytułem: ministrowie meldują premierowi o oszczędnościach wydatków. Jednak rezultat był taki, że deficyt sektora finansów wzrósł w 2009 r. na wielką skalę – do ponad 7 proc. PKB. Klapą skończyła się też zapowiedź forsownego marszu do strefy euro, a polska gospodarka „zaliczyła” silną deprecjację złotówki.
To w następstwie tych dwu zdarzeń – a także dlatego, że ciągle mamy relatywnie niskie obroty handlu zagranicznego i stosunkowo słabo rozwinięte rynki finansowe – nie popadliśmy w recesję, choć obniżka stopy wzrostu była drastyczna.
Radykalny spadek tempa wzrostu przyczynił się walnie do powstania wysokiego deficytu, ale to również (a może przede wszystkim) rezultat wcześniejszych decyzji ograniczających dochody państwa. Głosami PiS i PO (czyli ponad podziałami) obniżono (na wniosek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta