Zadymiarze z międzywojnia
Chuligaństwo na stadionach jest stare jak piłka nożna. Polskie ma długą listę win już od lat 20.
W reakcjach na kolejne wyczyny awanturników z szalikami klubów i reprezentacji pojawiły się komentarze za wzór stawiające przedwojenne czasy, gdy publiczność była wzorowa, a szczytem chamstwa był okrzyk „Sędzia kalosz". Niestety, taka wiedza z prawdą ma niewiele wspólnego. Przed wojną, jak Polska długa i szeroka, na stadionach dochodziło do zamieszek, padali ranni, a nawet zabici, a policja niejednokrotnie była bezradna.
Wyzwiska były na porządku dziennym. Przyszły reprezentant Polski Jerzy Bułanow wspominał, że w 1921 r., gdy wraz z bratem Borysem przybył z Rosji do Warszawy i grał w stołecznej Koronie, kibice Polonii niemiłosiernie ich wygwizdywali i słali przekleństwa pod ich adresem.
W swym pamiętniku Bułanow pisał: „Gdy tylko który z nas zagrał ostro, ale nie brutalnie, słychać było głosy: – Bolszewiki... Moskale... Precz do Rosji! A gdy który z nas zaatakował bramkarza, rozległy się okrzyki: – Wariat! Nie usposobiło to nas przychylnie do publiczności warszawskiej. Okazało się jednak, że publiczność właściwie do nas nie miała szczególnych pretensji, raczej demonstrowała w ten sposób przeciwko nielubianej Koronie".
Gdy bracia Bułanow przeszli do Polonii, niemal z miejsca stali się pupilami publiczności.
Na te przejawy chamstwa PZPN reagował słabo. Wybaczmy to ówczesnym działaczom piłkarskim, bo byli w zasadzie sportowymi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta