Spóźniony kankan
Łukasz Kubot wygrywa z Arnaud Clementem 6:4, 6:2, 3:6, 5:7, 6:4. Następny rywal to Ivo Karlović
Korespondencja z Londynu
Kubot jaki jest, każdy widzi. Duży, energiczny, pełen chęci i wiary. Gdy wznowił we wtorek poniedziałkową robotę od stanu 5:4, 15-15 i przy własnym podaniu, był właśnie taki. Rwał się do odbić, można było zakładać, że pierwszy set już jest po jego stronie. Tak się stało. Cztery piłki, trzy zwycięskie, na tablicy wyników pojawił się miły widok.
Jeszcze milszy po kolejnych kilkudziesięciu minutach, gdy Polak wygrał drugiego seta 6:2. Serwis, siatka, wolej, punkt. Nic mu nie przeszkadzało, nawet silne podmuchy bocznego wiatru. Clement przeciwnie, człapał po korcie, odbijał piłki niedbale, sprawiał wrażenie, że bilet powrotny do Paryża już czeka w torbie.
Może to była francuska finezja taktyczna, ale równie możliwe, że usypianie czujności Kubota odbyło się w sposób przez nikogo niekontrolowany. Faktem jest, że polski tenisista został na długo bez broni i zamiast komfortowego zwycięstwa trzeba było przeżywać stres. Niepokój zwiększała wiedza, że piąte sety w wykonaniu Clementa przechodziły niegdyś do legendy.
Ten na szczęście...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta