Sprzedadzą coś, czego nie widzieli
Są agencje nieruchomości, które przyjmą mieszkanie do sprzedaży, wcześniej go nie oglądając. Do niektórych warszawskich biur moglibyśmy wstawić nieistniejący lokal albo apartament z wymyślonym opisem np. w Honolulu
Jako klienci próbowaliśmy wstawić do agencji nieruchomości nowe, 35-metrowe mieszkanie na Pradze-Północ. Trzyletni dwupokojowy lokal z aneksem kuchennym jest umeblowany i wykończony w dobrym standardzie. Po jakiej cenie powinniśmy go zaoferować?
Agent... do koszenia trawy
– My mieszkań nie wyceniamy. Może pani sama zaproponować cenę, a my ją oczywiście zweryfikujemy, doliczając do niej naszą prowizję w wysokości 1,99 proc. brutto – usłyszeliśmy w agencji nieruchomości ze Śródmieścia. Jeśli więc chcemy sprzedać mieszkanie za, powiedzmy, 300 tys. zł, to biuro wystawi je z ceną 305,9 tys. zł. Dzięki temu dostaniemy całą żądaną kwotę.
– Czy taka stawka jest realna? W portalach nieruchomościowych pojawiają się podobne lokale z taką mniej więcej ceną – dopytujemy.
– Myślę, że tak – zastanawia się przedstawicielka śródmiejskiego biura. Dodaje, że lokal może się sprzedać nawet w ciągu tygodnia, ale może się zdarzyć, że na kupca trzeba poczekać kilka miesięcy. Agencja nie żąda podpisania umowy na wyłączność, proponując tzw. umowę otwartą. Oznacza to, że możemy umieścić ofertę także w innych biurach. – Tym samym rośnie szansa, że znajdzie ją więcej osób – tłumaczy przedstawicielka agencji. Dodaje, że umowy nie musimy też podpisywać od razu. – Przyjdziemy do pani, kiedy znajdziemy konkretnego klienta – mówi pracownica biura.
Na początek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta