Posada dla zagranicznego menedżera
Cudzoziemcy na kierowniczych stanowiskach to norma w spółkach globalnych koncernów. Rzadziej sięgają po nich krajowe firmy, choć część traktuje to jako element przewagi nad konkurencją
W warszawskim biurze CD Projekt Red (dawniej Optimus), jednego z czołowych producentów gier komputerowych, często słychać angielski. Obowiązuje on w wewnętrznej komunikacji firmy, w której szefem działu produkcji jest Amerykanin, a wśród specjalistów są ludzie m.in. z Kanady, Australii i Filipin.
Jej spółką zależną GOG.com – która zajmuje się dystrybucją elektronicznych gier na pecety (głównie na zachodnich rynkach) – kieruje Francuz, a szef PR i marketingu jest Amerykaninem.
– Jeśli biznes jest nastawiony na międzynarodowego klienta, zespół menedżerów i pracowników też musi być międzynarodowy – twierdzi Adam Kiciński, prezes CD Projekt Red. Jak dodaje, menedżerowie i specjaliści z zagranicy wnoszą nie tylko doświadczenie w pracy przy dużych, znanych projektach, ale też inną kulturę organizacyjną, różne punkty widzenia, czyli wielokulturowość, która daje firmie przewagę.
Po zagranicznych menedżerów sięga też informatyczny Comarch, gdzie cudzoziemcami są m.in. jeden z dyrektorów handlowych oraz dyrektor centrum rozwoju biznesu. – Prowadzimy ekspansję na zagranicznych rynkach, więc nieodzowni są dla nas eksperci dobrze znający specyfikę i realia tamtych krajów – wyjaśnia Konrad Torański, wiceprezes firmy.
– W dobie jeśli nie globalnej, to regionalnej konkurencji umiędzynarodowienie zarządów i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta