Plamy na kitlach
Kim byli lekarze pracujący dla stalinowskich organów bezpieczeństwa? Ludźmi niosącymi pomoc niezależnie od okoliczności czy wspólnikami oprawców? Środowisko medyczne nigdy nie odniosło się do ich dwuznacznej roli
Widział, jak prowadzili Pileckiego pod ręce. Rotmistrz chciał iść sam. Poprosił, by na to pozwolili. Mały budynek, do którego zmierzali, stał za X Pawilonem. Weszli do środka, usłyszał jeden strzał. Potem zobaczył lekarza w wojskowym mundurze, który wszedł do budynku, by stwierdzić zgon. Tak po wielu latach Ryszard Mońko, zastępca naczelnika więzienia na Mokotowie, odtwarzał szczegóły egzekucji rotmistrza Pileckiego. Zapamiętany przez niego „lekarz w wojskowym mundurze" to Kazimierz Jezierski. Podpis porucznika doktora habilitowanego widnieje pod protokołem wykonania wyroku śmierci z 25 maja 1948 r.
Kiedy pod koniec lat 90. toczyła się w Polsce batalia o odebranie szczególnych uprawnień emerytalnych ludziom zatrudnionym w UB, pojawiały się przykłady sprzątaczek, które „tylko" ścierały krew. Jednak o lekarzach – którzy „tylko" doprowadzali ofiary przesłuchań do stanu umożliwiającego dalsze tortury – nikt nie wspominał.
Jak godzili przysięgę Hipokratesa z podpisywanym zobowiązaniem do utrzymania w ścisłej tajemnicy wszystkiego, cokolwiek było im wiadome z okresu pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego? Gdzie stawiali sobie granice kompromisu w relacjach z aparatem przemocy, który wykorzystywał ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta