Sir Alex, jasna cholera
Zastał Manchester United pobity, cuchnący alkoholem, żyjący przeszłością. Zbudował tam imperium futbolu. W niedzielę mija ćwierć wieku, od kiedy został tyranem z Old Trafford
Ma krótkie styki, przyznaje. Nie będzie za to przepraszać. Nie będzie się też zmieniać. Nie znosi ludzi, którzy się zmieniają, by zadowolić innych. Trzeba być wiernym swojej naturze. W naturze Fergusonów, stoczniowców z Glasgow, są krótkie styki. Ojciec też tak miał, że wszystko musiał z siebie wyrzucić od razu. A pradziadek, wielki mistrz masoński prowincji Govan, ten dopiero był furiatem. Genów nie oszukasz.
„Nie ma nic złego w traceniu panowania nad sobą. Jeśli tylko masz powód" – tłumaczy Alexander Chapman Ferguson, rocznik 1941, od 12 lat szlachcic z nadania królowej. On, czy był piłkarzem czy trenerem, zawsze jakiś powód miał. Nawet w dniu swojego ślubu zrobił piekło kierowcy, który zajął mu miejsce parkingowe. Gdy się dowiedział, że nie zagra w finale Pucharu Szkocji 1965 roku, wygłosił swojemu trenerowi z Dunfermline wykład przy całej drużynie, zaczynając od: „Ty gnoju...". Działaczy St. Mirren, jedynego klubu, który ośmielił się go zwolnić z trenerskiej posady, miesiącami ciągał po sądach. Procesował się też z właścicielami Manchesteru United, bo dali mu w prezencie konia wyścigowego wartego miliony, ale zarabiane przez niego pieniądze chcieli dzielić trochę inaczej niż Ferguson. Jako trener Aberdeen w przerwie pucharowego meczu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta