Mike Tyson: monolog z piekła
Był potworem do wynajęcia. Miał wszystko, stracił wszystko, podnosi się i dziś mówi ze sceny w Las Vegas: wciąż niewiele o mnie wiecie
Już nie błyszczy złotymi zębami, gdy się uśmiecha. Schudł, siwieje, nie patrzy tak dziko. Kiedyś się upajał cudzym strachem, teraz chce zabawiać. Ale wielki tatuaż przy lewym oku zostawił. Jako znak firmowy, na którym jeszcze zarobi. I jako przestrogę, pamiątkę z 2003. To był rok: tatuaż, bankructwo, ruina drugiego małżeństwa, ostatnia ważna wygrana walka. Wtedy wyruszył najkrótszą drogą w stronę dna.
Zahamował niedawno. Pijany, naćpany kokainą i marihuaną, na morfinie, nafaszerowany tabletkami na erekcję, w hotelowym pokoju z siedmioma prostytutkami. – Wtedy się zorientowałem, że to już nie są moje demony. To przyszedł po mnie sam diabeł. Nie chciałem oddać duszy – wspomina.
Od trzech lat nie pije, nie bierze, nie je mięsa. Stara się spłacać podatkowe długi, próbuje być dobrym ojcem i znośnym mężem trzeciej żony. Z nią ma dwójkę dzieci. Z innymi kobietami – jeszcze pięcioro. Trzy lata temu w domowej siłowni udusiła się jego czteroletnia córeczka Exodus, kilka dni przed trzecim ślubem Mike'a. Nie miał z nią dobrego kontaktu, nigdy się dziećmi nie przejmował. Dziś próbuje to tym starszym wynagrodzić. Właśnie – próbuje. Jak mówi, bywa różnie, ale przynajmniej zaczynają go trochę lubić.
Autobiografia na żywo
Kiedyś wychodził na scenę w czarnych spodenkach, czarnych butach i siał strach. Teraz staje w wieczorowym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta