Euro spoko, czyli jak straciliśmy korzenie
Dlaczego w kraju, w którym 90 proc. społeczeństwa ma chłopskie korzenie, ludowość jest czymś wstydliwym? – zastanawia się publicysta „Rz”
Obciach!", „wsiowa kompromitacja", „jaki kraj, taka Shakira" – to tylko kilka łagodniejszych przykładów świętego oburzenia, jakie niedawno zalało polski Internet. Kilka godzin po ogłoszeniu wyników głosowania, które z piosenki „Koko Euro spoko" uczyniło polski hymn piłkarskich mistrzostw Europy, kraj nad Wisłą zawrzał.
Utwór wyśpiewany z godną podziwu energią przez osiem dzielnych pań z zespołu Jarzębina rzeczywiście nie poraża głębią literackiego przekazu ani wyrafinowaniem linii melodycznej, jednak trudno mu odmówić wartości. Piosenka jest prosta, wpadająca w ucho, pełna radości dobrze korespondującej z atmosferą plebejskiego święta, jakim w istocie jest impreza futbolowa. Na dodatek jednoznacznie kojarzy się z polskim folklorem. W porównaniu ze zmanierowanymi produkcjami utytułowanych przedstawicieli polskiej sceny pop wiejski zespół z Lubelszczyzny zabrzmiał nadspodziewanie dynamicznie i świeżo.
Wsiowe zacofanie
Skąd więc utyskiwanie i inwektywy bywalców Facebooka? „Hymn Euro z odgłosami drobiu w wykonaniu wesołych wieśniaczek" – jak napisała jedna z moich znajomych, dziennikarka kobiecego trendy miesięcznika, naznaczony jest grzechem (w rozumieniu zarówno pani redaktor, jak i jej tęskniącego za światowym blichtrem „targetu") pierworodnym: ludowością. W domyśle – wsiową zaściankowością,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta