Salonowa lewica
Niezauważenie znika z polskiej polityki lewica obyczajowa. Okazuje się, że w Polsce nie ma zapotrzebowania na światopoglądowy radykalizm – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Piotr Gursztyn
Trzyprocentowy sondaż Ruchu Palikota, choć to zdarzenie jednorazowe, poruszył polską politykę. Rzadko się zdarza, aby jakieś ugrupowanie zaledwie w kilka tygodni zgubiło większość swoich zwolenników. Na dodatek w zestawieniu z innymi zjawiskami sondażowa zapaść partii Janusza Palikota uzmysłowiła, jak niewiele w polskiej polityce daje odwoływanie się do haseł światopoglądowych. Rzecz dotyczy przede wszystkim lewicy, a nie prawicy, bo po drugiej stronie sceny politycznej radykalizm raczej popłaca.
Te inne zjawiska, z którymi należy zestawić złą passę Palikota, to sondażowa i organizacyjna stabilizacja głównego konkurenta, czyli SLD. Nie ma tu nic oszałamiającego, bo mówimy o notowaniach rzędu 10 procent, ale pamiętajmy, że jeszcze wiosną Palikot zapowiadał całkowitą anihilację Sojuszu.
Drugie zjawisko to kondycja tzw. liberalno-lewicowego skrzydła Platformy Obywatelskiej. W tej kwestii jest w ogóle poważny definicyjny problem. Co jakiś czas opinia publiczna jest informowana o kolejnym, ostrym ponoć, sporze dzielącym PO w kwestiach obyczajowych. A to spór o in vitro, a to o związki partnerskie, wreszcie o konwencję Rady Europy ws. przemocy w rodzinie. Spór ma się toczyć między plaformerskimi konserwatystami, których twarzą jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta