Boko Haram albo afrykański dżihad
W wojnie islamskiej sekty z chrześcijanami zginęło w Nigerii tysiąc osób. Nic nie zapowiada końca tego krwawego konfliktu
Do podłożenia bomby pod komisariatem policji w nigeryjskim Maiduguri, która w piątek zabiła osiem osób i raniła kilkadziesiąt kolejnych, nie przyznał się jeszcze nikt. Ale Nigeryjczycy i tak wiedzą dobrze, że to musiała być robota osławionej sekty fanatycznych islamistów Boko Haram. Organizowane przez nich zamachy od kilku tygodni nie opuszczają czołówek wiadomości. W ubiegłym tygodniu tylko cudem nie doszło do krwawej łaźni przed nocnym klubem w stołecznej Abudży, gdzie terroryści zdetonowali małą bombę. Prawdziwą hekatombę miał spowodować dopiero drugi, silniejszy ładunek, który powinien eksplodować z opóźnieniem. Na szczęście okazał się niewypałem.
Piekło zamachów
Mniej szczęścia mieli chrześcijanie z podzielonego religijnie miasta Kaduna. Tam zamachy podczas nabożeństw w kościołach kosztowały pod koniec czerwca życie 16 osób. W stolicy stanu Yobe, Damaturze, doszło do prawdziwej bitwy bojówkarzy Boko Haram z żołnierzami, w której zginęło 40 ludzi. Fala terroru w Nigerii z mniejszym lub większym nasileniem trwa już od 2009 roku. Nie ma miesiąca, by światowe agencje przynajmniej kilka razy nie doniosły o atakach bojówkarzy na chrześcijańskie świątynie i posterunki policji. W sumie w ciągu minionych trzech lat w Nigerii zamachy i walki na tle religijnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

