Męczyć się pięknie
Ból, euforia, zwątpienie, samotność – na trasie Biegu 7 Dolin nie ma stanów pośrednich. Taką rozrywkę trzeba pokochać albo lepiej od razu dać sobie spokój
ŁUKASZ MAJCHRZYK
z Krynicy
Na początku ultramaratonu jest ekscytacja, a poziom adrenaliny przekracza dopuszczalne normy. To z jednej strony pomoc dla organizmu, bo start jest o trzeciej w nocy, a trasa od początku trudna i nie można pozwolić sobie na rozkojarzenie, a z drugiej strony – pułapka.
Kto da się ponieść fantazji i ruszy zbyt mocno, najprawdopodobniej nie ukończy biegu. Góry prędzej czy później upomną się o swoje.
Dlatego warto dozować adrenalinę. Na trasie hormony jeszcze bardzo się przydadzą, gdy dopadną zawroty głowy, potknięcia i piekące od wysiłku mięśnie.
Ciężko jest nie zwątpić w czasie tego biegu, gdy sił już brakuje, a do pokonania został jeszcze dystans równy maratonowi. I to nie po równym asfalcie, ale po kamieniach, w górę i w dół na: Jaworzynę i Halę Łabowską, potem do Rytra, potem znów górę na Radziejową i z powrotem do Piwnicznej Zdroju. I tak przez cały czas, aż do Krynicy.
Na metę biegacze wpadają zziajani, wykończeni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta