![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
Tanie linie: czemu jest tak drogo
Dodatkowe, ukryte opłaty pobierane przez przewoźników mogą sprawić, że podróż z biletem za złotówkę będzie kosztować tyle, co w klasie biznes
We środę Ryanair, który stał się już drugim po Locie przewoźnikiem na polskim rynku, ogłosił nową promocję – siedem nowych kierunków z podwarszawskiego Modlina i bilety za złotówkę.
W „złotówkową" cenę biletu włączone są już podatki i opłaty lotniskowe.
– Te bilety mogą ostatecznie okazać się bardzo drogie – ostrzega Magdalena Fijołek z eSKY. pl. I wymienia listę najróżniejszych dopłat, którymi obciążają pasażerów niskokosztowi przewoźnicy. Może się zdarzyć, że pechowy klient WizzAira czy Ryanaira dopłaci do swojego biletu nawet tysiąc euro, czyli łącznie podróż będzie go kosztowała tyle, ile bilet powrotny klasy biznes z komfortowego lotniska. Albo dziesięciokrotnie więcej niż powrotny bilet w klasie ekonomicznej wykupiony w Locie w czasie promocji „szalonej środy" (np. Polska – niektóre kraje Europy – 399 złotych).
Dopłaty do biletów Ryanaira są tak skonstruowane, żeby pasażerowie nie musieli ich uiszczać – powiedział „Rz" Stephen McNamara z Ryanaira. – Zamiast tego jednak muszą honorować nasze zasady i warunki: podróżować bez bagażu, rejestrować się w sieci, drukować własne karty pokładowe i wtedy mogą cieszyć się lataniem za najmniejsze pieniądze – dodaje.
Niektóre opłaty jednak są nie do uniknięcia.
Dlaczego w takim razie niskokosztowe linie tak szybko rosną i tak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta
