Po co nam Francja
Polska, przy całej dumie z bliskich stosunków z Niemcami, nie może stawiać tylko na jedną, nawet tak silną kartę – zauważa dyplomata.
Janusz Reiter
Stosunki polsko-francuskie mogą i powinny być lepsze i to nie dlatego, że są aż tak złe jak się często mówi, ale dlatego, że są poniżej możliwości obu stron.
Początek nowej prezydentury we Francji pozwala na nie spojrzeć bez bagażu złych wspomnień i urazów, a fakt, że polski prezydent Bronisław Komorowski w przeciwieństwie do prawie wszystkich europejskich przywódców spotkał się z Francois Hollande'em jako kandydatem na prezydenta, można traktować jako pewien kapitał założycielski tego nowego okresu współpracy polsko-francuskiej.
Symbole nie zastąpią treści, emocje nie mogą konkurować z interesami. W stosunkach polsko-francuskich powstało jednak zbyt dużo złych emocji, aby można było bez przeszkód rozmawiać o interesach. Okazywanie sobie nawzajem szacunku, a może sympatii, nawet przy odmiennych poglądach i interesach to minimum, które jesteśmy sobie nawzajem winni. Wizyta francuskiego prezydenta jest do tego znakomitą okazją. To po pierwsze.
Sprzeczne odruchy i tradycje
Po drugie: żadnych iluzji. Polska i Francja mają wiele odmiennych tradycji i sprzecznych odruchów. Nie łączy nas już nawet (na szczęście) lęk przed Niemcami. Nasze geograficzne sfery zainteresowań politycznych w niewielkim stopniu się pokrywają.
Francja widzi swą rolę w południowym sąsiedztwie Europy i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta