Granice kolaboracji
Alan Riding publicysta i eseista
Zastanawia mnie, dlaczego książkę o życiu kulturalnym w okupowanym Paryżu musiał napisać Anglik, dlaczego nie Francuz. Strach przed trudnym tematem? Zmowa milczenia?
Alan Riding: Chciałbym powiedzieć, że istniała zmowa milczenia, a ja ją bohatersko przełamałem, ale to nie byłaby prawda. Całkiem sporo się we Francji o tym pisało, tyle że w książkach akademickich, pisanych przez historyków. Nie było jednak niczego dla masowej publiczności, co zauważyłem, mieszkając przez ćwierć wieku w Paryżu. A jako że relacje artystów z władzą zawsze mnie interesowały i często pisałem o tym w prasie, przede wszystkim w „New York Timesie", uznałem, że temat leży na ulicy. Moi francuscy znajomi mówili, że to śmiały pomysł, ale trudno powiedzieć, żebym kogoś zaszokował. Zwłaszcza że starałem się nie oceniać, bo koncentrowałem się na opisie.
Bardzo ostrożnie posługuje się pan słowem „kolaboracja", a jednocześnie po lekturze pana książki nie mam wątpliwości, że pan ją potępia, co widać już choćby po jej tytule. Co pan nazywa kolaboracją i gdzie pan widzi jej granicę w wojennym Paryżu?
Ta granica jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta