Bieg do Klondike
Nigdy jeszcze na biegowych trasach nie leżało tyle pieniędzy. W Norwegii niektórzy mają już więcej sponsorów niż zwycięstw.
– Większą miałam szansę, że trafię milion w totka, niż że biegając w Polsce na nartach, dotrę do medali, popularności i pieniędzy – mówiła Justyna Kowalczyk w nie tak dawnych czasach, gdy ją jeszcze wszystko dziwiło. To, że paparazzi wystają pod jej domem, że zgłasza się tylu chętnych, by się zaopiekować jej premiami, doradzić, co kupić, albo ubłagać, by zainwestowała w ich pomysły.
Justyna była już wtedy mistrzynią olimpijską, ale z nowym życiem dopiero się oswajała. Już zarabiała świetnie, ale przede wszystkich dzięki premiom za zwycięstwa i medale, nie sponsorom. Inwestowała w mieszkania, żeby – jak mówiła pieniądze mądrze zamrozić. Grania w reklamach sobie nie wyobrażała. Biegi narciarskie i reklamy? Gdy startowała do kariery, ten sport był w Polsce ugorem.
Dziś Polska jest największym telewizyjnym rynkiem biegów, zapewniającym Międzynarodowej Federacji Narciarskiej ponad 40 procent światowej widowni tego sportu. Justyna Kowalczyk biegnie w telewizyjnych reklamach Raiffeisen Pol-banku, w innej reklamie ściga się pod górę z mercedesem.
Milion trafiony w totka przestał być porównaniem działającym na wyobraźnię, bo mniej więcej tyle Polka zarabia co sezon z samych premii w Pucharze Świata (305,5 tys. franków w ostatnim sezonie), a gdy jest sezon igrzysk lub mistrzostw świata, trzeba do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta