Bójka jedynych sprawiedliwych
W krajach zachodniej cywilizacji bycie obywatelem oznacza, że akceptuję porozumienie między instytucjami państwa i jednostką. W Polsce – niekoniecznie.
Fajnie jest być jedynym sprawiedliwym. Trwa przedstawienie, a ty słyszysz tylko własny głos. Wszyscy inni są głupi, mają ograniczoną wyobraźnię i zdradzili. Oczywiste jest, że powinni postępować tak jak ja, wierzyć w to co ja i nie powinni zdradzać. A skoro nie postępują i nie wierzą, to są kretynami, oszołomami. Albo podli – podli to jest właściwe określenie. Nie ma dla nich miejsca na mojej scenie.
Jest pewien problem: oni też myślą, że są jedynymi sprawiedliwymi. Każdy z osobna tak myśli i na jakiś czas zbierają się w grupy, żeby poczuć się jeszcze bardziej sprawiedliwymi. Wtedy mówią, że to ja jestem głupi, podły i zdradziłem. Polskę zdradziłem i demokrację. Albo odwrotnie.
Bycie jedynym sprawiedliwym to jest takie miłe uczucie. Właściwie nie da się z niczym porównać. Może tylko z pisaniem artykułów redakcyjnych w gazecie. A pisanie artykułów redakcyjnych jest, jak sikanie w spodnie na przyjęciu, na które przychodzisz ubrany w czarny garnitur: doznajesz błogiego uczucia ciepła i ulgi, a równocześnie nikt nie zwraca na ciebie uwagi. Bycie jedynym sprawiedliwym też tak dobrze robi człowiekowi w czarnych spodniach.
Jedyni sprawiedliwi są wszędzie na świecie, ale zwykle występują w limitowanej wersji. I mało kto zwraca na nich uwagę, a z czasem wykruszają się kompletnie, zajmując się normalnym życiem. Bycie jedynym sprawiedliwym oprócz swoich zalet ma bowiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta