Morze krwi i przyszłość Syrii
Łatwo się rozmawia o przebaczeniu wobec ludzi Baszara Asada, gdy się siedzi w Europie – mówi syryjski pisarz Rafik Schami
Coraz częściej słychać opinie, że dni Baszara Asada są policzone. Myśli pan, że to naprawdę koniec jego władzy w Damaszku?
Rafik Schami: Nie sądzę. Szybko traci grunt pod nogami, ale ma po swojej stronie wszystkie służby specjalne, znaczną część armii. Do tego dochodzi poparcie Rosjan, Irańczyków i Hezbollahu. Ale rządzić już nie będzie mógł, odpowiada za zbyt wiele mordów.
Jeśli Asad już nie może rządzić, to znaczy, że nie ma dla niego miejsca w Damaszku. Czyli że jego koniec jest bliski?
Nie. Może na przykład wyjechać z rodziną do Teheranu, dostać tam azyl. Na pewno nie zostanie stamtąd deportowany. A oszczędziłby Syryjczykom tysiące zabitych i wielu zniszczeń.
Jeżeli nie wyjedzie do Teheranu, to jak mógłby wyglądać jego koniec? Czy zostanie zabity, jak przed ponad rokiem libijski dyktator Muammar Kaddafi?
To czyste spekulacje, które nic nie dają. Od losu dyktatora wiele w kraju zależy. To wada dyktatury – dyktator umiera lub jest obalony i znaczna część dyktatury upada wraz z nim. Gdy Asad umrze, następnego dnia zawali się system.
Opowiadał mi pan rok temu, że w czasach pana dzieciństwa w Damaszku, w latach 70., nie wiadomo było, jakiego wyznania był sąsiad. Teraz już chyba wszyscy wiedzą wszystko o sąsiadach. Czy alawici, jako uprzywilejowana dotychczas mniejszość, z której...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta