Pech na początek
Nie ma medalu w sprincie, choć forma była na złoto. Justyna Kowalczyk przewróciła się w finale niedługo po starcie. Wygrała Marit Bjoergen.
Do mety było jeszcze daleko, ale trener Aleksander Wierietielny nawet nie chciał patrzeć, co się będzie dalej działo. Wcześniejsze biegi oglądał, nie odrywając lornetki od oczu. W finale spuścił głowę, potem wziął plecak Justyny, z dwoma osiołkami przypiętymi na szczęście, i zaczął iść w stronę mety. Chwilę wcześniej, na pierwszym podbiegu finałowego wyścigu, Kowalczyk upadła.
Wciśnięta między Szwedkę Stinę Nilsson a Marit Bjoergen Justyna zgubiła rytm, jej kijek wpadł pod nartę rywalki i, wyszarpnięty, zaplątał się pod nogi. Polka wylądowała na kolanach, a gdy się pozbierała, próbowała gonić, ale została do końca na ostatnim miejscu.
Gdy Marit Bjoergen świętowała kolejne w karierze złoto w sprincie, Justyna oparta o barierkę walczyła, żeby się nie rozpłakać. Jakoś się zmusiła do odpowiedzi na kilka pytań, ale uśmiechnęła się tylko raz: gdy wychodząc już ze stadionu, spojrzała na telebim, a tam Nikita Kriukow z grupy jej rosyjskich przyjaciół biegł po złoto w męskim finale.
Trener Wierietielny był tak załamany, że rzucił tylko: „Nie teraz" i odmówił komentarzy. Nie było go też na wieczornej dekoracji medalistek i trzech pozostałych finalistek na Placu Mistrzów w centrum Cavalese. Justyna przyjechała na nią sama. - Trener został w hotelu. Bardzo się dziś zawiódł - tłumaczyła. Obydwoje liczyli na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta