Też mam swój Wołyń
Właściwie każdy z nas, Polaków, ma własny Wołyń.
Czy to w Warszawie, na Woli czy Starówce, w Palmirach, Auschwitz, Majdanku czy pod Wilnem. Historia nas nie oszczędzała, więc i trauma wlecze się za każdym indywidualnym losem, choćbyśmy nie chcieli. I nawet jeśli buntujemy się przeciw temu dziedzictwu, to w żadnej mierze bunt ów nie umie zaprzeczyć pamięci. A ta wychodzi najczęściej nieoczekiwanie na światło dzienne, staje przed oczami i dyktuje wybory. W którą stronę? Co powiedzieć? Pamiętać? Czy zapomnieć? Moralność wkracza więc w historię. Realizm gmatwa się z resentymentem. I znów cali stajemy się Polakami, choćby dystansu do siebie samych uczyli nas do spółki Giedroyc z Gombrowiczem.
Nie jestem inny. Też mam swój Wołyń. Ten Wołyń mieści się daleko poza granicami dzisiejszej Polski w maleńkiej wiosce na lewym brzegu Berezyny, na przedmieściach Borysowa. Ów Borysów, który w końcu XIX wieku mógł się pochwalić aż trzema murowanymi budynkami i tyloma brukowanymi ulicami, był otoczony wianuszkiem zaścianków. Mimo że miasto było zasiedlone głównie przez Rosjan i Żydów, zaścianki były...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta