Guział ruszył pierwszy kamień
Wiceprzewodnicząca Platformy pozostała w stołecznym ratuszu wskutek jednoczesnego działania trzech czynników: niewyrazistej podmiotowości Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, pisowskiej hucpy i gry Leszka Millera – uważa publicysta.
W porównaniu z większością polityków wypowiadających się w sprawie warszawskiego referendum faryzeusze z Judei wyglądają jak stronnictwo zagorzałych weredyków. Relatywizowanie reguł gry staje się nad Wisłą polityczną spécialité de la maison. Mogłoby się zdawać, że w kraju chronicznego deficytu zachowań obywatelskich jakakolwiek okazja, aby choć trochę podoliwić mechanizmy demokratyczne, jest cenna. Nic z tych rzeczy, udział w referendum jest pożądany jedynie wtedy, gdy występuje w „słusznej" sprawie.
Nie trzeba dodawać, kto określa słuszność. W przypadku PiS słuszność w sposób oczywisty określa Jarosław Kaczyński. Dla Polaków nie jest to zaskoczenie. Okazuje się jednak, że zaskoczyć potrafi nas Donald Tusk. Premier, szermując frazesami racjonalności i modernizacji kraju, uprawia coraz częściej sztukę ukrywania własnych zaniedbań i minimalizmu. Zamiast otwarcie wyłożyć swoje racje i stanąć mężnie do boju, woli korzystać z obywatelskiej gnuśności bądź zwykłej dezorientacji. Przykładu dostarcza nie tylko nawoływanie do bojkotu referendum w Warszawie, lecz również plany rządu wobec OFE, a zwłaszcza obowiązek składania deklaracji, czy chce się w nim pozostać. A dlaczego nie żądać deklaracji, czy chce się wrócić do ZUS?
Znów ta sama pokrętna logika jak w przypadku referendum i pokładanie nadziei w bierności społeczeństwa. Donald Tusk może w ten...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta