W strefie euro nadal bez straży pożarnej
Paul de Grauwe, wielki zwolennik integracji europejskiej, od lat porównywał system zarządzania strefą euro do sytuacji, w której istnieje instrukcja przeciwpożarowa (pakt stabilności i wzrostu, nakazujący zachować dyscyplinę budżetową), ale nie było zgody na utworzenie straży pożarnej, czyli mechanizmu redystrybucji dochodów na rzecz krajów, w których rozgorzałby pożar kryzysu. No i stało się. Gdy pożar kryzysu objął Grecję, Portugalię i Irlandię, jedyną pomocą, jaką uzyskały wszystkie trzy państwa, były kredyty pozwalające im uciec przed ogłoszeniem niewypłacalności, jakkolwiek z czasem umorzono część długu Grecji.
W tej sytuacji strażą pożarną stał się na ochotnika Europejski Bank Centralny, który latem zeszłego roku, gdy spekulacja na rynkach finansowych stworzyła groźbę, że kryzys fiskalny obejmie także Włochy i Hiszpanię, ogłosił program OMT (Outright Monetary Transactions), oznaczający pośrednie zobowiązanie EBC, że nie zawaha się interweniować na rynku obligacji skarbowych.
Cień doktryny
Strefa euro okazała się w miarę bezpiecznym miejscem tylko dla tych krajów, które mają duże sektory eksportowe, dzięki czemu ich gospodarki generują relatywny nadmiar oszczędności, co stanowi w oczach rynków finansowych gwarancję długoterminowej wypłacalności ich rządów. Ilustruje to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta