Referendalna hipokryzja
Prawo do organizowania referendum to fikcja. Albo je zlikwidujmy, albo zobowiążmy posłów do jego rozpisania po dostarczeniu odpowiedniej liczby podpisów – pisze publicysta.
Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców przyniosły do Sejmu prawie milion podpisów pod projektem referendum dotyczącym edukacji. Inicjatorzy akcji chcieli, byśmy mogli zadecydować o tym, czy sześciolatki będą obowiązkowo chodzić do szkół, a pięciolatki do przedszkoli, czy przywrócony zostanie „pełen kurs historii oraz innych przedmiotów", czy zlikwidowane zostaną gimnazja, a także czy gminy będą miały zakaz zamykania szkół.
Postulaty te mogą się nam podobać bądź nie. Najważniejsze jest to, że na postawione w referendum pytania, „5 razy nie" odpowiedziałaby koalicja rządowa. Ale fakt ten nie powinien mieć żadnego znaczenia. Obywatele zbierają setki tysięcy podpisów po to właśnie, żeby móc, wbrew politykom, zdecydować o ważnej dla siebie kwestii. Nie ma potrzeby proponować plebiscytu w sprawie, która ma poparcie Sejmu, gdyż posłowie sami mogliby przegłosować odpowiednią ustawę.
W historii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta