Filipiny czekają na pomoc
Najprawdopodobniej ponad dziesięć tysięcy ofiar pochłonął najgroźniejszy tajfun w historii.
– Pomóżcie nam. Może macie wodę, może coś do zjedzenia – takie słowa słyszeli tysiące razy reporterzy przemierzający teren zniszczony przez tajfun Haiyan (zwany też Yolanda) w poniedziałek, trzy dni po katastrofie. Takie są najczęstsze prośby i błagania tych, którzy przeżyli. Ponad dziesięć tysięcy mieszkańców Filipin nie miało takiego szczęścia. Taka liczba jest wynikiem sumy ocen lokalnych władz regionów dotkniętych klęską. Armia naliczyła do wczoraj niecały tysiąc ofiar.
Opanować anarchię
Wiele ofiar zginęło w falach oceanu, które wtargnęły na ląd jak w przypadku tsunami. Tym razem jednak fale te pchał wiatr pędzący z szybkością ponad 300 km na godzinę. Czego nie zagarnęła woda, niszczyła wichura. Na ogromnym obszarze środkowych Filipin mniej lub bardziej od tajfunu ucierpiało 9,5 mln mieszkańców.
Nie jest jasne, ilu z nich nie ma dachu nad głową. Ostatnie szacunki mówią o kilkuset tysiącach. W wielu miastach, jak Tacloban, stolicy szczególnie dotkniętej katastrofą prowincji Leyte, nie ma budynku, który by nie ucierpiał. Z napływających stamtąd relacji wynika, że w miastach i wioskach tego regionu panuje całkowita anarchia. Jeszcze wczoraj dopuszczano się tam często rabunków i przemocy w walce o żywność i wodę. Policja i wojsko nie były w stanie zapanować nad sytuacją. Dotarcie do wielu miejsc było i nadal jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta