Kultura dla Schmidta i Kowalskiego
Prawo do kultury, do uczestnictwa w niej i zachowania dziedzictwa kulturowego, jest istotnym prawem człowieka. Ale to nie oznacza, że propagowany przez Polaków pomysł wpisania go do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka musi się powieść – pisze publicysta „Rz".
Żeby pochwalić się tym, że Polacy byli kiedyś w awangardzie w kwestii praw człowieka, musimy sięgać do czasów bardzo odległych. Do konfederacji warszawskiej z 1573 roku, gwarantującej swobodę wyznania, która była w owym czasie aktem pionierskim w skali światowej. Konstytucji 3 maja, uchwalonej w 1791 roku, pierwszej w Europie i drugiej na świecie (po amerykańskiej) nowoczesnej ustawy zasadniczej. W historii najnowszej polscy prawnicy tylko raz wpłynęli na regulacje międzynarodowe, choć wszyscy wolelibyśmy, aby nie mieli powodów, żeby tak się stało. To prace Rafała Lemkina poświęcone ludobójstwu stały się podstawą wydawania wyroków na niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Te przykłady z tak różnych, nieprzystających do siebie obszarów dowodzą, jak ambitny jest projekt Narodowego Centrum Kultury i miasta Wrocławia związany z programem Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Pomysł na zagwarantowanie wszystkim Europejczykom prawa do kultury, wpisanie go do dodatkowego protokołu europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności jest ideą ze wszech miar godną wsparcia. Ale, jeśli zostanie ona zaakceptowana przez rządy państw Starego Kontynentu, spowoduje to bardzo poważne konsekwencje polityczne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta