Stolica arachidowego bractwa
W świętym mieście Touba nie można palić, pić alkoholu ani przenocować w hotelu. Ale ci, co tam mieszkają, nie płacą podatków i należą do najbardziej wpływowej wspólnoty w Senegalu.
Tajemniczy świat muridów zaczynam poznawać w skarpetkach. Na życzenie przewodnika, z którym przyjechałem z Dakaru, zostawiam buty w samochodzie na parkingu przed Wielkim Meczetem w Toubie, ich najważniejszą świątynią. Po brudnym asfalcie zbliżam się do kremowych i białych marmurów, którymi wyłożono tysiące metrów kwadratowych otaczającego świątynię placu.
Panuje tu niezwykła jak na Afrykę cisza, spokój, czystość. W mauzoleach przywódców wspólnoty czarnoskóre kobiety przykryte cienką, najczęściej białą tkaniną modlą się oddzielone od mężczyzn. W przestronnych dziedzińcach między pomalowanymi niedawno w złote pasy kolumnami młodzi Afrykanie w kolorowych podkoszulkach czytają Koran.
Zanim tu dotarliśmy i z szacunku dla muzułmańskiej świątyni zdjęliśmy obuwie, przejechaliśmy przez rozległe miasto pełne niskich domów, zazwyczaj ukrytych za murami. Cały czas widać było minarety Wielkiego Meczetu, który nie ma sobie równych w kraju.
Miasto jeszcze na początku lat 60., gdy Senegal uzyskał niepodległość, miało ledwie kilka tysięcy mieszkańców. Teraz jest ich tu 100 razy, a może i 200 razy więcej, leżąca w głębi kraju Touba stała się drugim co do wielkości miastem po stołecznym Dakarze, do którego jest stąd około 180 kilometrów.
Mistyką i pracą
Mieszkańcy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta