Wiatr z Zachodu na Wschód
Jestem dotknięty tą samą chorobą co wielu Polaków. Uwielbiam Rosjan. Najlepiej w życiu piło mi się wódkę, gadało, śmiało, płakało, eksplorowało zakamarki ludzkiej duszy właśnie z Rosjanami. I nieważne, gdzie to było: w Waszyngtonie, Paryżu, Berlinie, Warszawie czy Niżnym Nowogrodzie; zawsze odczuwałem z nimi magnetyczną więź.
Rozumieliśmy się bez słów. Pojmowaliśmy wszystko w mig. Demony były te same. A i anioły (choć one tak rzadkie) tej samej tożsamości. Bywałem zakochany w rosyjskiej literaturze. Bywałem w muzyce i filozofii. Rosja umiała oczarować tym swoim wyjątkowym bogactwem. Wyjątkową wielkością.
Ale za każdym razem, dając ponosić się temu uczuciu, odczuwałem narastający przez lata chłód towarzyszącej mu smugi cienia. To dochodzące powoli do głosu przekonanie, że owa wielkość, bogactwo, potęga, czyli Rosja w osobie własnej, jest również przekleństwem. Samych Rosjan w pierwszej kolejności. A dopiero...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta