Zdjęcia z ręki wchodzą na salony
Politycy naśladują internetowe mody, chcąc być bliżej wyborców. Często narażają się tym na kpiny.
Do sali 101, w której zwykle w Sejmie odbywają się konferencje prasowe, wchodzi wycieczka gimnazjalistów. Akurat nikt nie ma wystąpienia, więc wszyscy ustawiają się na podeście, na którym zwykle stoją politycy. Nauczyciel prosi, żeby się pospieszyli, chce im zrobić zdjęcie.
– Proszę pana, a może pan zrobić jeszcze moją komórką? – pyta jeden z chłopców.
– Będzie „słitfocia" – śmieją się gimnazjaliści.
Nic dziwnego, bo w tej grupie portrety robione telefonem komórkowym, często trzymanym w wyciągniętej ręce, są już niemodne.
Ale to właśnie zdjęcia z telefonów stają się coraz częściej przedmiotem debaty publicznej. Bo teraz młode dziewczyny, prężące się przed lustrem, czasem w samej bieliźnie, które w „poważnym" internecie były obiektem kpin, zastąpili światowi przywódcy czy gwiazdy show-biznesu.
Dziś każdy chce mieć tzw. selfie, jak określa się tego typu fotografie.
– Do tej pory „selfie" robiła sobie tak zwana gimbaza. Ale ona jest już zupełnie gdzie indziej i dla niej te zdjęcia są teraz obciachowe. To jest ten moment, kiedy stało się to mniej obciachowe dla dorosłych. Tak funkcjonuje internet – tłumaczy „Rz" Maria Cywińska, socjolog internetu.
Kurski na księżycu
Jak pokazują przykłady z ostatnich tygodni, wykorzystywanie tego narzędzia jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta