Teatr totalny
ANTONY MCDONALD | Reżyser mówi o swej drodze do twórczości Wagnera i o tym, dlaczego akcję „Lohengrina” przeniósł ze średniowiecza w XIX wiek.
Życie w operze zaczynał pan jako scenograf czy reżyser?
Antony McDonald: Jako choreograf. Pierwsza opera, przy której pracowałem, to „Orfeusz" Monteverdiego.
Był pan wcześniej tancerzem?
Nie, ale interesowałem się historią tańca i zostałem poproszony o pomoc przy tej realizacji. Potem zacząłem pracować jako asystent reżysera, a przede wszystkim jako scenograf. I dziwny, czasem wręcz zwariowany świat opery zaczął mnie wciągać.
A pamięta pan pierwszy obejrzany spektakl?
Oczywiście, „Zmierzch bogów" Wagnera w English National Opera, miałem 18 lat. To było straszne przeżycie, muzyka wydała mi się wręcz faszystowska.
Wówczas, w latach 70., teatr operowy był szalenie konserwatywny.
I dlatego inscenizacja wywarła na mnie koszmarne wrażenie. Zacząłem jednak studia w szkole dramatycznej, a potem w Welsh National Opera obejrzałem „Jenufę" Janačka w reżyserii Davida Pountneya. To był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta