Esbecy opisali swoją porażkę
Żeby w sprawach lustracji udowodnić twierdzenie o zemście SB, trzeba byłoby przyjąć, że jej narzędziem jest Pion Lustracyjny IPN. A to jest założenie nie tylko obraźliwe, ale i niedorzeczne – pisze publicysta.
W debacie publicznej o sprawach lustracyjnych padają często niedorzeczne argumenty – nawet w słusznej sprawie. Przykładem jest lustracja Macieja Kozłowskiego i komentarze, jakie się na jej temat niedawno pojawiły.
Sąd Najwyższy oczyścił tego dyplomatę, dawniej dziennikarza, a jeszcze dawniej alpinistę, z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Ponieważ Kozłowski napisał w swoim oświadczeniu lustracyjnym, że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, sens wyroku był taki, że Maciej Kozłowski nie był tajnym współpracownikiem SB. Sąd Najwyższy ma niewątpliwie rację, co głośno mówiłem kilka lat przed tym wyrokiem.
Odmowa – czapki z głów
Na początku 2010 r., krótko po tym gdy Biuro Lustracyjne IPN złożyło wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego (pierwsza lustracja Kozłowskiego miała się rozpocząć jeszcze za czasów działania rzecznika interesu publicznego, ale nie doszła do skutku), opublikowałem duży tekst w „Tygodniku Powszechnym". Jednoznacznie broniłem Kozłowskiego, twierdząc, że materiały z jego teczki pracy nie pozostawiają wątpliwości, iż nie współpracował z SB. To samo powiedziałem portalowi Historia.focus.pl. I powtórzyłem to, ale już w nowym kontekście, bo po uznaniu Macieja Kozłowskiego za kłamcę lustracyjnego przez sąd pierwszej instancji w dwóch tekstach dla portalu Salon24.pl.
Pierwszy kończyłem słowami:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta