Rosja pchnięta nożem
Zachód nie ułatwiał Rosji wychodzenia z sowieckiej choroby, ale usiłował – i nadal usiłuje – wykorzystać słabość przepoczwarzającego się, upadłego giganta – twierdzi publicysta.
Trwa dramat ukraiński i końca jego nie widać, a już na pewno końca szczęśliwego. Przebiega gdzieś na peryferiach Europy, a pomimo to wstrząsnął pozimnowojennym porządkiem światowym, całe zaś pokolenie ludzi, których dorosłe życie upływało w cieniu równowagi atomowego strachu między zachodnią cywilizacją a komunistycznymi Sowietami, wyrwał z błogiego snu o wiecznym pokoju i niczym niezakłóconej konsumpcji. Bo w istocie nie jest to konflikt o Ukrainę, lecz o wiele poważniejszy i niebezpieczny spór o trwałe urządzenie i zagospodarowanie przestrzeni poradzieckiej w Europie Wschodniej, na Kaukazie i częściowo w Azji Środkowej. I nie da się go ani zminimalizować, ani rozbroić bez uprzedniej odpowiedzi na dwa pytania: czy współczesne, nowo powstałe państwa mające nieszczęście być niegdyś częścią sowieckiego imperium, mają prawo do swobodnego wyboru członkostwa w dowolnym bloku politycznym bądź militarnym oraz czy następca prawny ZSRR, obecna Federacja Rosyjska, ma prawo domagać się utrzymywania strefy bezpieczeństwa wokół swoich granic, pokrywającej się z terytoriami owych państw.
Motyl nie wyfrunął
Te dwa pytania tylko z pozoru są głupie. Bo przecież można odpowiedzieć, że każde suwerenne państwo ma prawo wyboru przyjaciół i sojuszników, a żadne państwo, na przykład Federacja Rosyjska, nie ma prawa podporządkować polityki sąsiadów własnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta